Comments Box SVG iconsUsed for the like, share, comment, and reaction icons

Sprawdź aktualności!

1 dzień temu

Dojrzały mężczyzna.

To taki, który kocha jedną kobietę, a nie ogląda się za innymi. Dojrzały mężczyzna nie musi sobie kompensować niskiego poczucia własnej wartości „zdobywaniem” kolejnych kobiet, bo rozumie, że to w miłości tkwi prawdziwe spełnienie.

To taki, który wie, czego chce od życia. Podejmuje decyzje zgodne z własnymi celami osobistymi i zawodowymi, ponieważ czuje, że to one mają znaczenie.

To taki, który mierzy się z konsekwencjami swoich działań. Dojrzały mężczyzna nie ucieka od odpowiedzialności, tylko mierzy się ze skutkami decyzji, które podjął lub których nie podjął.

To taki, który jest stabilny emocjonalnie. Nie ucieka od własnych emocji, tylko mierzy się z nimi i wyraża je. Ponadto kontroluje wybuchy gniewu, żalu czy frustracji.

To taki, który pozwala sobie na słabości. Dojrzały mężczyzna nie wierzy w stereotypowe przekonania o „macho”, który rzekomo jest silny i niepokonany. W rzeczywistości „macho” nie do zdarcia zazwyczaj jest maską, pod którą kryje się mały chłopiec.

To taki, który kieruje się empatią, a nie sztywnym egoizmem. Nadmierny egoizm wynika z niskiego poczucia własnej wartości, a dojrzały mężczyzna cechuje się zdrową samooceną. Empatia wynika zaś ze zrozumienia, że to w niej rodzi się prawdziwa siła w relacjach, a nie w nadmiernym skupianiu się na sobie.

To taki, który szanuje innych, niezależnie od ich pozycji społecznej. Dojrzały mężczyzna wie, że każdy zasługuje na szacunek, więc okazuje go wszystkim w równym stopniu. Ponadto sam nie musi prosić się o szacunek, bo jego poczucie własnej wartości jest zdrowie i nie potrzebuje „leczyć go” domaganiem się szacunku.

To taki, który potrafi krytycznie myśleć. Nie kieruje się zdaniem większości, tylko potrafi myśleć samodzielnie, wyrażając własne zdanie, nawet, jeśli miałby tym narazić się na czyjąś złość. Dojrzały mężczyzna rozumie, że ma prawo do swojego zdania i nie będzie przepraszać za własne argumenty.

To taki, który jest otwarty na innych. Rozumie, że inni mają prawo myśleć i przeżywać inaczej niż on, dlatego nie czuje potrzeby narzucania swojego zdania i swoich emocji. Dojrzały mężczyzna akceptuje innych, bo czuje się częścią ludzkości, a nie odrębną jednostką nastawioną przeciwko światu.

To taki, który dba o siebie i o najbliższych. Nie dzieli cech na kobiece i męskie, dlatego potrafi być opiekuńczy, emocjonalny i wrażliwy. Dojrzały mężczyzna potrafi być sobą, bo rozumie, że jego siłą jest autentyczność, a nie udawanie kogoś, kim nie jest.

Mężczyźni, dążcie do dojrzałości. Kobiety, wybierajcie dojrzałych mężczyzn. To w dojrzałości osobistej, emocjonalnej i społecznej kryje się prawdziwa siła.

Dawid
... Zobacz więcejZobacz mniej

Dojrzały mężczyzna.

To taki, który kocha jedną kobietę, a nie ogląda się za innymi. Dojrzały mężczyzna nie musi sobie kompensować niskiego poczucia własnej wartości „zdobywaniem” kolejnych kobiet, bo rozumie, że to w miłości tkwi prawdziwe spełnienie.

To taki, który wie, czego chce od życia. Podejmuje decyzje zgodne z własnymi celami osobistymi i zawodowymi, ponieważ czuje, że to one mają znaczenie.

To taki, który mierzy się z konsekwencjami swoich działań. Dojrzały mężczyzna nie ucieka od odpowiedzialności, tylko mierzy się ze skutkami decyzji, które podjął lub których nie podjął.

To taki, który jest stabilny emocjonalnie. Nie ucieka od własnych emocji, tylko mierzy się z nimi i wyraża je. Ponadto kontroluje wybuchy gniewu, żalu czy frustracji.

To taki, który pozwala sobie na słabości. Dojrzały mężczyzna nie wierzy w stereotypowe przekonania o „macho”, który rzekomo jest silny i niepokonany. W rzeczywistości „macho” nie do zdarcia zazwyczaj jest maską, pod którą kryje się mały chłopiec.

To taki, który kieruje się empatią, a nie sztywnym egoizmem. Nadmierny egoizm wynika z niskiego poczucia własnej wartości, a dojrzały mężczyzna cechuje się zdrową samooceną. Empatia wynika zaś ze zrozumienia, że to w niej rodzi się prawdziwa siła w relacjach, a nie w nadmiernym skupianiu się na sobie.

To taki, który szanuje innych, niezależnie od ich pozycji społecznej. Dojrzały mężczyzna wie, że każdy zasługuje na szacunek, więc okazuje go wszystkim w równym stopniu. Ponadto sam nie musi prosić się o szacunek, bo jego poczucie własnej wartości jest zdrowie i nie potrzebuje „leczyć go” domaganiem się szacunku.

To taki, który potrafi krytycznie myśleć. Nie kieruje się zdaniem większości, tylko potrafi myśleć samodzielnie, wyrażając własne zdanie, nawet, jeśli miałby tym narazić się na czyjąś złość. Dojrzały mężczyzna rozumie, że ma prawo do swojego zdania i nie będzie przepraszać za własne argumenty.

To taki, który jest otwarty na innych. Rozumie, że inni mają prawo myśleć i przeżywać inaczej niż on, dlatego nie czuje potrzeby narzucania swojego zdania i swoich emocji. Dojrzały mężczyzna akceptuje innych, bo czuje się częścią ludzkości, a nie odrębną jednostką nastawioną przeciwko światu.

To taki, który dba o siebie i o najbliższych. Nie dzieli cech na kobiece i męskie, dlatego potrafi być opiekuńczy, emocjonalny i wrażliwy. Dojrzały mężczyzna potrafi być sobą, bo rozumie, że jego siłą jest autentyczność, a nie udawanie kogoś, kim nie jest.

Mężczyźni, dążcie do dojrzałości. Kobiety, wybierajcie dojrzałych mężczyzn. To w dojrzałości osobistej, emocjonalnej i społecznej kryje się prawdziwa siła.

Dawid
5 dni temu

W sieci rozpętała się burza.

Prof. Bralczyk uważany jest za jednego z największych polskich językoznawców. W jednym z ostatnich swoich wystąpień odnosił się do osób ludzkich i nieludzkich:

„Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób mówienia… Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies „umarł” będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety „zdechł”. Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę”.

Na masę oburzenia, które wylały się na profesora, ten odpowiada:

„To nie o to chodzi, że nie powinniśmy tak mówić. Możemy, jeżeli ktoś chce. Jednak właściwym, które jest używane w polszczyźnie na określenie śmierci zwierzęcia, jest to, że zdycha. Zdychają i lwy, i komary, i psy, i inne zwierzęta. Niestety, przez wieki zyskało ono negatywne skojarzenie.”

Chciałbym odnieść się do tych wypowiedzi z jednej strony jako psycholog, bo mam tu coś do powiedzenia odnośnie empatii, a z drugiej jako logik, bo sporą część czasu studiowałem też semiotykę (czyli naukę o znaczeniu).

Przede wszystkim zacznę od wyraźnego stwierdzenia, że nie zgadzam się z Panem profesorem Bralczykiem, jednak nie mam zamiaru w żaden sposób go hejtować, bo darzę go ogromnym szacunkiem. Dlaczego się nie zgadzam? Bo jak sam pan profesor stwierdza, słowo „zdychać” zyskało przez wieki negatywne skojarzenie i tutaj ma pełną rację. Słowa zmieniają znaczenie, bo język jest procesem. W każdej epoce używaliśmy nieco innych słów, a stare zyskiwały nowe znaczenia, i tak jest do dzisiaj. Dlatego jeżeli 40 lat temu, czyli wtedy, kiedy Pan profesor nabywał swoją wiedzę, takie użycie było poprawne, to dzisiaj może już takie nie być.

To nie jest przypadek, że jego wypowiedź spotkała się z tak ogromnym oburzeniem. Dzisiaj jesteśmy znacznie bardziej empatyczni, niż kiedyś. Wiecie, że w czasach Kartezjusza (XVII wiek) uważano zwierzęta za „puste maszyny” pozbawione duszy? Ich pojękiwania w reakcji na ból uważano za zabawne i traktowano jak „zwarcie” w działaniu maszyny. Dzisiaj wydaje się to wręcz chore, wtedy zaś było normalne. Podobnie, 40 lat temu eksperymenty na zwierzętach były czymś całkowicie normalnym. Niejednokrotnie zwierzęta cierpiały i umierały w męczarniach. Dzisiaj eksperymenty na zwierzętach nie przejdą bez akceptacji odpowiedniej komisji ds. bioetyki.

Brak empatii jest moim zdaniem tym, co może nas doprowadzić do zagłady. Jeżeli uważacie, że przesadzam, to spójrzcie za wschodnią granicę, a zobaczycie co mam na myśli. Ludzie uważali kiedyś, że byli lepsi od zwierząt. To była pycha i egoizm. Dzisiaj wiemy, że jesteśmy po prostu inni. Nie jesteśmy ani inteligentniejsi (jest co najmniej kilka gatunków o wyższym IQ niż ludzie), ani silniejsi, ani szybsi, ani więksi. Zdominowaliśmy planetę, bo potrafiliśmy i potrafimy współpracować lepiej i skuteczniej niż inne gatunki (powstała już nawet teoria społecznej ewolucji). Ale nadal jesteśmy zwierzętami, bo należymy do świata natury. A skoro nimi jesteśmy, to nie powinniśmy sugerować naszym językiem, że jesteśmy w jakiś sposób „ponad” nimi – nawet mówieniem, że człowiek umiera, a zwierzę zdycha.

To moje zdanie, jednak jak wspomniałem na początku, bardzo szanuję profesora, więc pomimo tego, że się nie zgadzam, nie będę go hejtować, a wyrażam jedynie swoją opinię.

Dawid
... Zobacz więcejZobacz mniej

W sieci rozpętała się burza.

Prof. Bralczyk uważany jest za jednego z największych polskich językoznawców. W jednym z ostatnich swoich wystąpień odnosił się do osób ludzkich i nieludzkich:

„Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób mówienia… Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies „umarł” będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety „zdechł”. Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę”.

Na masę oburzenia, które wylały się na profesora, ten odpowiada:

„To nie o to chodzi, że nie powinniśmy tak mówić. Możemy, jeżeli ktoś chce. Jednak właściwym, które jest używane w polszczyźnie na określenie śmierci zwierzęcia, jest to, że zdycha. Zdychają i lwy, i komary, i psy, i inne zwierzęta. Niestety, przez wieki zyskało ono negatywne skojarzenie.”

Chciałbym odnieść się do tych wypowiedzi z jednej strony jako psycholog, bo mam tu coś do powiedzenia odnośnie empatii, a z drugiej jako logik, bo sporą część czasu studiowałem też semiotykę (czyli naukę o znaczeniu).

Przede wszystkim zacznę od wyraźnego stwierdzenia, że nie zgadzam się z Panem profesorem Bralczykiem, jednak nie mam zamiaru w żaden sposób go hejtować, bo darzę go ogromnym szacunkiem. Dlaczego się nie zgadzam? Bo jak sam pan profesor stwierdza, słowo „zdychać” zyskało przez wieki negatywne skojarzenie i tutaj ma pełną rację. Słowa zmieniają znaczenie, bo język jest procesem. W każdej epoce używaliśmy nieco innych słów, a stare zyskiwały nowe znaczenia, i tak jest do dzisiaj. Dlatego jeżeli 40 lat temu, czyli wtedy, kiedy Pan profesor nabywał swoją wiedzę, takie użycie było poprawne, to dzisiaj może już takie nie być.

To nie jest przypadek, że jego wypowiedź spotkała się z tak ogromnym oburzeniem. Dzisiaj jesteśmy znacznie bardziej empatyczni, niż kiedyś. Wiecie, że w czasach Kartezjusza (XVII wiek) uważano zwierzęta za „puste maszyny” pozbawione duszy? Ich pojękiwania w reakcji na ból uważano za zabawne i traktowano jak „zwarcie” w działaniu maszyny. Dzisiaj wydaje się to wręcz chore, wtedy zaś było normalne. Podobnie, 40 lat temu eksperymenty na zwierzętach były czymś całkowicie normalnym. Niejednokrotnie zwierzęta cierpiały i umierały w męczarniach. Dzisiaj eksperymenty na zwierzętach nie przejdą bez akceptacji odpowiedniej komisji ds. bioetyki. 

Brak empatii jest moim zdaniem tym, co może nas doprowadzić do zagłady. Jeżeli uważacie, że przesadzam, to spójrzcie za wschodnią granicę, a zobaczycie co mam na myśli. Ludzie uważali kiedyś, że byli lepsi od zwierząt. To była pycha i egoizm. Dzisiaj wiemy, że jesteśmy po prostu inni. Nie jesteśmy ani inteligentniejsi (jest co najmniej kilka gatunków o wyższym IQ niż ludzie), ani silniejsi, ani szybsi, ani więksi. Zdominowaliśmy planetę, bo potrafiliśmy i potrafimy współpracować lepiej i skuteczniej niż inne gatunki (powstała już nawet teoria społecznej ewolucji). Ale nadal jesteśmy zwierzętami, bo należymy do świata natury. A skoro nimi jesteśmy, to nie powinniśmy sugerować naszym językiem, że jesteśmy w jakiś sposób „ponad” nimi – nawet mówieniem, że człowiek umiera, a zwierzę zdycha.

To moje zdanie, jednak jak wspomniałem na początku, bardzo szanuję profesora, więc pomimo tego, że się nie zgadzam, nie będę go hejtować, a wyrażam jedynie swoją opinię.

Dawid
6 dni temu

Odpowiedzialność za swój stan psychiczny.

Aktualnie czytam książkę Stevena Hayesa, twórcy terapii akceptacji i zaangażowania (ACT), pt. „Umysł wyzwolony” i trafiłem na pewien fragment, który chcę tutaj poruszyć. Zacznę od szokujących statystyk.

W dekadzie pomiędzy 1998, a 2007 rokiem (najbliższa nam dekada, co do której mamy solidne dane) zaobserwowano bardzo niepokojące zjawisko. Mianowicie odsetek osób korzystających z pomocy psychologicznej spadł niemal o 50%, a osób korzystających z leków i pomocy psychologicznej o około 30%. Co wzrosło? Liczba osób stosujących WYŁĄCZNIE leki. Pod koniec omawianej dekady ponad 60% osób z problemami psychicznymi stosowało jedynie leki – od tamtego czasu sytuacja tylko się pogarsza.

To większy problem, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.

Przede wszystkim stosowanie wyłącznie leków na ogół NIE LECZY zaburzeń ani chorób psychicznych. Dowód jest prosty i dobitny. Pomimo coraz częstszego stosowania leków, odsetek chorób i zaburzeń psychicznych drastycznie rośnie, a nie spada. Mówiąc wprost, leki – pomimo swojej zbawczo brzmiącej nazwy – zazwyczaj nie leczą. Przynajmniej nie w przypadku gałęzi medycyny jaką jest psychiatria.

Dobrze opisał mi to kiedyś pewien znajomy lekarz psychiatra – zadaniem leków jest poprawa funkcjonowania, aby zacząć skutecznie wdrażać zmiany za pomocą psychoterapii. Często bowiem zdarza się, że pacjent jest w tak fatalnym stanie psychicznym, iż nie jest w stanie pracować terapeutycznie. Wówczas zadaniem leków jest zmniejszenie cierpienia w taki sposób, aby umożliwić wypracowanie zdrowszych metod i sposobów codziennego funkcjonowania w trakcie psychoterapii.

Kolejnym problemem jest sama diagnoza (tu będzie dość kontrowersyjnie). Mianowicie według wyników badań, kiedy ludzie są przekonani, że towarzyszy im jakaś choroba psychiczna, na ogół RZADZIEJ podejmują się samodzielnych działań mogących poprawić ich stan, takich jak na przykład aktywność fizyczna czy treningi relaksacyjne.

Dlaczego tak się dzieje? Jest to tak zwany efekt diagnozy (także dobrze przebadany w psychologii). Jeżeli otrzymałem diagnozę, to moja choroba jest odpowiedzialna za moje zachowanie – nie ja. To nie wszystko. Jeżeli towarzyszy mi jakaś choroba, to zadaniem lekarza jest mnie wyleczyć, a nie moim. Stąd prawdopodobnie coraz większy odsetek osób korzystających z leków, a coraz mniejszy z psychoterapii. Oddajemy w ten sposób odpowiedzialność za własny stan zdrowia, co jest ogromnym błędem.

W przypadku kiedy korzystamy z pomocy trenera personalnego na siłowni, aby poprawić swoje zdrowie fizyczne, to MY wykonujemy całą pracę na siłowni. Identycznie powinno to wyglądać w przypadku zdrowia psychicznego. Kiedy funkcjonowanie naszej psychiki doprowadza do złego stanu psychicznego, to musimy zmienić to funkcjonowanie, aby wyeliminować źródło problemu. Naklejenie plastra w postaci leczenia objawowego nic nie zmieni, a przynajmniej nie na dłuższą metę.

Napiszę to dobitnie. Jeżeli towarzyszy Ci jakaś choroba bądź zaburzenie psychiczne, to wyłącznie w TWOJEJ gestii leży, aby to zmienić. Leki mogą zmniejszyć odczuwanie trudnych emocji lub cierpienia psychicznego, ale najprawdopodobniej Cię nie wyleczą. Kiedy przestaniesz je zażywać, a nic nie zmienisz w swoim myśleniu, emocjach, podejściu czy zachowaniu – prawdopodobnie objawy wrócą.

Pisałem to już tu niejednokrotnie i napiszę jeszcze raz. Najskuteczniejszą znaną nauce metodą leczenia zaburzeń i chorób psychicznych jest farmakoterapia ORAZ psychoterapia. Czasem bez leków nie jest możliwe wyleczenie, ale prawie nigdy nie jest ono możliwe bez psychoterapii. To w trakcie terapii ingerujemy w swoje psychopatologie w taki sposób, aby zmniejszyć źródło cierpienia. Dlatego to od naszych działań zależy, czy ostatecznie pożegnamy się z towarzyszącym nam cierpieniem.

Dawid
... Zobacz więcejZobacz mniej

Odpowiedzialność za swój stan psychiczny.

Aktualnie czytam książkę Stevena Hayesa, twórcy terapii akceptacji i zaangażowania (ACT), pt. „Umysł wyzwolony” i trafiłem na pewien fragment, który chcę tutaj poruszyć. Zacznę od szokujących statystyk.

W dekadzie pomiędzy 1998, a 2007 rokiem (najbliższa nam dekada, co do której mamy solidne dane) zaobserwowano bardzo niepokojące zjawisko. Mianowicie odsetek osób korzystających z pomocy psychologicznej spadł niemal o 50%, a osób korzystających z leków i pomocy psychologicznej o około 30%. Co wzrosło? Liczba osób stosujących WYŁĄCZNIE leki. Pod koniec omawianej dekady ponad 60% osób z problemami psychicznymi stosowało jedynie leki – od tamtego czasu sytuacja tylko się pogarsza.

To większy problem, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.

Przede wszystkim stosowanie wyłącznie leków na ogół NIE LECZY zaburzeń ani chorób psychicznych. Dowód jest prosty i dobitny. Pomimo coraz częstszego stosowania leków, odsetek chorób i zaburzeń psychicznych drastycznie rośnie, a nie spada. Mówiąc wprost, leki – pomimo swojej zbawczo brzmiącej nazwy – zazwyczaj nie leczą. Przynajmniej nie w przypadku gałęzi medycyny jaką jest psychiatria.

Dobrze opisał mi to kiedyś pewien znajomy lekarz psychiatra – zadaniem leków jest poprawa funkcjonowania, aby zacząć skutecznie wdrażać zmiany za pomocą psychoterapii. Często bowiem zdarza się, że pacjent jest w tak fatalnym stanie psychicznym, iż nie jest w stanie pracować terapeutycznie. Wówczas zadaniem leków jest zmniejszenie cierpienia w taki sposób, aby umożliwić wypracowanie zdrowszych metod i sposobów codziennego funkcjonowania w trakcie psychoterapii.

Kolejnym problemem jest sama diagnoza (tu będzie dość kontrowersyjnie). Mianowicie według wyników badań, kiedy ludzie są przekonani, że towarzyszy im jakaś choroba psychiczna, na ogół RZADZIEJ podejmują się samodzielnych działań mogących poprawić ich stan, takich jak na przykład aktywność fizyczna czy treningi relaksacyjne.

Dlaczego tak się dzieje? Jest to tak zwany efekt diagnozy (także dobrze przebadany w psychologii). Jeżeli otrzymałem diagnozę, to moja choroba jest odpowiedzialna za moje zachowanie – nie ja. To nie wszystko. Jeżeli towarzyszy mi jakaś choroba, to zadaniem lekarza jest mnie wyleczyć, a nie moim. Stąd prawdopodobnie coraz większy odsetek osób korzystających z leków, a coraz mniejszy z psychoterapii. Oddajemy w ten sposób odpowiedzialność za własny stan zdrowia, co jest ogromnym błędem.

W przypadku kiedy korzystamy z pomocy trenera personalnego na siłowni, aby poprawić swoje zdrowie fizyczne, to MY wykonujemy całą pracę na siłowni. Identycznie powinno to wyglądać w przypadku zdrowia psychicznego. Kiedy funkcjonowanie naszej psychiki doprowadza do złego stanu psychicznego, to musimy zmienić to funkcjonowanie, aby wyeliminować źródło problemu. Naklejenie plastra w postaci leczenia objawowego nic nie zmieni, a przynajmniej nie na dłuższą metę.

Napiszę to dobitnie. Jeżeli towarzyszy Ci jakaś choroba bądź zaburzenie psychiczne, to wyłącznie w TWOJEJ gestii leży, aby to zmienić. Leki mogą zmniejszyć odczuwanie trudnych emocji lub cierpienia psychicznego, ale najprawdopodobniej Cię nie wyleczą. Kiedy przestaniesz je zażywać, a nic nie zmienisz w swoim myśleniu, emocjach, podejściu czy zachowaniu – prawdopodobnie objawy wrócą.

Pisałem to już tu niejednokrotnie i napiszę jeszcze raz. Najskuteczniejszą znaną nauce metodą leczenia zaburzeń i chorób psychicznych jest farmakoterapia ORAZ psychoterapia. Czasem bez leków nie jest możliwe wyleczenie, ale prawie nigdy nie jest ono możliwe bez psychoterapii. To w trakcie terapii ingerujemy w swoje psychopatologie w taki sposób, aby zmniejszyć źródło cierpienia. Dlatego to od naszych działań zależy, czy ostatecznie pożegnamy się z towarzyszącym nam cierpieniem.

Dawid
1 tydzień temu

Depresja.

Obecnie jest już ogólnoświatową pandemią. Według statystyk WHO choruje na nią 280 mln ludzi na świecie (prawie 4% populacji). Przede wszystkim bardzo niepokojący jest wzrost zachorowań wśród dzieci i nastolatków. Według Forum Przeciw Depresji w 2022 r. 1 proc. dzieci przedszkolnych powyżej drugiego i trzeciego roku życia(!) cierpiało na kliniczną depresję, a także 2 proc. w grupie 6–12 lat oraz aż do 20 proc.(!) w grupie starszych nastolatków. To przerażające dane.

Wbrew powszechnie panującym przekonaniom, depresja nie jest uporczywym smutkiem czy „słabym charakterem”. Zachorować może na nią praktycznie każdy, dlatego tak ważna jest właściwa edukacja w tym obszarze i świadomość, w jaki sposób reagować, kiedy my lub ktoś z naszego otoczenia na nią zachoruje.

Według klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego DSM-V, w depresji występują następujące objawy:

Objawy podstawowe:
1) Obniżenie nastroju (wynikające z zaburzenia układu serotoniny)
2) Znacząca utrata zainteresowań (wynikająca z zaburzenia układu dopaminy)
3) Spowolnienie psychoruchowe (wynikające z zaburzenia układu noradrenaliny)

Objawy dodatkowe:
1) Zaburzenia koncentracji
2) Obniżenie samooceny
3) Uporczywe poczucie winy
4) Pesymizm dotyczący siebie i przyszłości
5) Myśli lub czyny samobójcze
6) Zaburzenia snu
7) Obniżenie apetytu

W każdym przebiegu depresji muszą występować co najmniej 2 objawy podstawowe oraz od co najmniej 1 do 5 objawów dodatkowych (w zależności od nasilenia depresji), oraz przez co najmniej 2 tygodnie.

Depresja nie jest więc tylko uporczywym smutkiem czy słabościami wynikającymi z osobowości. To poważne zaburzenie chemii w mózgu, które nieleczone prędzej czy później może prowadzić do śmierci.

Jak pomóc osobie z depresją?

1) Nie doradzaj. Doradzanie, pomimo najszczerszych chęci, nie pomaga, a może wręcz pogorszyć, bo prowadzi do myślenia chorego „To przecież taka prosta rada, a ja nie potrafię jej zrealizować. Jestem do niczego”.
2) Nie mów: „będzie dobrze”, „poradzisz sobie” czy „weź się w garść”. Tego typu zwroty powodują tylko dodatkową frustrację u chorego.
3) Nie naciskaj. Osoba z depresją powinna sama chcieć mówić o swoim stanie, a jeśli nie chce, to uszanuj to. Czasem pobycie ze sobą w ciszy jest cenniejsze niż rozmowa.
4) Wyraź troskę. Kiedy osoba chora mówi, to cierpliwie jej wysłuchaj i zadawaj dużo pytań otwartych: „jak się czujesz?”, „co Ci poprawia samopoczucie?” czy „czego ode mnie potrzebujesz?”. Daje to choremu poczucie wsparcia, którego potrzebuje i które pomaga jego mózgowi w wydzielaniu serotoniny i dopaminy, których stężenie jest mocno zaniżone na skutek choroby.
5) Zadbaj o siebie. Wspieranie osoby w depresji może być bardzo wykańczające, dlatego upewnij się, że należycie dbasz o zaspokajanie własnych potrzeb.
6) Pomóż choremu w znalezieniu odpowiedniego wsparcia. Najskuteczniejszą metodą leczenia depresji jest farmakoterapia połączona z psychoterapią, dlatego znalezienie dobrego lekarza psychiatry i psychoterapeuty powinny być priorytetem.

Pamiętaj, że Twoje wsparcie ma znaczenie. Wsparcie każdego z nas ma znaczenie. Dlatego proszę o udostępnienie tego postu – niech świadomość dotycząca objawów i wsparcia w depresji idzie w świat.

Dawid
... Zobacz więcejZobacz mniej

Depresja.

Obecnie jest już ogólnoświatową pandemią. Według statystyk WHO choruje na nią 280 mln ludzi na świecie (prawie 4% populacji). Przede wszystkim bardzo niepokojący jest wzrost zachorowań wśród dzieci i nastolatków. Według Forum Przeciw Depresji w 2022 r. 1 proc. dzieci przedszkolnych powyżej drugiego i trzeciego roku życia(!) cierpiało na kliniczną depresję, a także 2 proc. w grupie 6–12 lat oraz aż do 20 proc.(!) w grupie starszych nastolatków. To przerażające dane.

Wbrew powszechnie panującym przekonaniom, depresja nie jest uporczywym smutkiem czy „słabym charakterem”. Zachorować może na nią praktycznie każdy, dlatego tak ważna jest właściwa edukacja w tym obszarze i świadomość, w jaki sposób reagować, kiedy my lub ktoś z naszego otoczenia na nią zachoruje.

Według klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego DSM-V, w depresji występują następujące objawy:

Objawy podstawowe:
1) Obniżenie nastroju (wynikające z zaburzenia układu serotoniny)
2) Znacząca utrata zainteresowań (wynikająca z zaburzenia układu dopaminy)
3) Spowolnienie psychoruchowe (wynikające z zaburzenia układu noradrenaliny)

Objawy dodatkowe:
1) Zaburzenia koncentracji
2) Obniżenie samooceny
3) Uporczywe poczucie winy
4) Pesymizm dotyczący siebie i przyszłości
5) Myśli lub czyny samobójcze
6) Zaburzenia snu
7) Obniżenie apetytu

W każdym przebiegu depresji muszą występować co najmniej 2 objawy podstawowe oraz od co najmniej 1 do 5 objawów dodatkowych (w zależności od nasilenia depresji), oraz przez co najmniej 2 tygodnie.

Depresja nie jest więc tylko uporczywym smutkiem czy słabościami wynikającymi z osobowości. To poważne zaburzenie chemii w mózgu, które nieleczone prędzej czy później może prowadzić do śmierci.

Jak pomóc osobie z depresją?

1) Nie doradzaj. Doradzanie, pomimo najszczerszych chęci, nie pomaga, a może wręcz pogorszyć, bo prowadzi do myślenia chorego „To przecież taka prosta rada, a ja nie potrafię jej zrealizować. Jestem do niczego”.
2) Nie mów: „będzie dobrze”, „poradzisz sobie” czy „weź się w garść”. Tego typu zwroty powodują tylko dodatkową frustrację u chorego.
3) Nie naciskaj. Osoba z depresją powinna sama chcieć mówić o swoim stanie, a jeśli nie chce, to uszanuj to. Czasem pobycie ze sobą w ciszy jest cenniejsze niż rozmowa.
4) Wyraź troskę. Kiedy osoba chora mówi, to cierpliwie jej wysłuchaj i zadawaj dużo pytań otwartych: „jak się czujesz?”, „co Ci poprawia samopoczucie?” czy „czego ode mnie potrzebujesz?”. Daje to choremu poczucie wsparcia, którego potrzebuje i które pomaga jego mózgowi w wydzielaniu serotoniny i dopaminy, których stężenie jest mocno zaniżone na skutek choroby.
5) Zadbaj o siebie. Wspieranie osoby w depresji może być bardzo wykańczające, dlatego upewnij się, że należycie dbasz o zaspokajanie własnych potrzeb.
6) Pomóż choremu w znalezieniu odpowiedniego wsparcia. Najskuteczniejszą metodą leczenia depresji jest farmakoterapia połączona z psychoterapią, dlatego znalezienie dobrego lekarza psychiatry i psychoterapeuty powinny być priorytetem.

Pamiętaj, że Twoje wsparcie ma znaczenie. Wsparcie każdego z nas ma znaczenie. Dlatego proszę o udostępnienie tego postu – niech świadomość dotycząca objawów i wsparcia w depresji idzie w świat.

Dawid
1 tydzień temu

... Zobacz więcejZobacz mniej

2 tyg. temu

JESTEM PSYCHOLOGIEM!

W końcu mogę to napisać. Po ostatnich kilku wymagających tygodniach poświęconych nauce, dzisiaj obroniłem swoją pracę dyplomową, jednocześnie uzyskując stopień magistra psychologii. Tym samym zostałem psychologiem o specjalności psychologia kliniczna i zakończyłem pewien etap w swoim życiu.

Chcę w tym miejscu w szczególności podziękować kilku osobom (kolejność nie ma znaczenia):

-dr n. med. Adam Klasik (na zdjęciu) – za pełnienie roli mojego promotora i mentora w psychologii klinicznej. Fajnie, że nasze rozmowy dotyczące mojej pracy dyplomowej były tylko dodatkiem do luźnych rozmów na różne tematy. Oby jak najwięcej takich wykładowców.

-Ala Grzenik – za to, że nasza przyjaźń trwa nadal, od momentu, kiedy na pierwszym roku, na zajęciach z technologii informacyjnych, pokazałaś mi, jak włączyć komputer (wstyd!).

-Ewa Bensz-Smagała – za to, że jesteś tak zaangażowana we wszystko, co robisz. Nasza wieloletnia współpraca jest jednym z moich najpiękniejszych wspomnień z uczelni.

-Katarzyna Kałuża - za to, że za każdym razem, kiedy się widzimy, to cieszymy się na swój widok jak dzieci. Czuję, że nasza przyjaźń będzie trwała jeszcze długie lata.

- Dominika Chabior – za to, że jesteś i mnie wspierasz. Taka kobieta jak Ty, to żywe złoto. Nie sądziłem, że tak niespodziewanie poznam na uczelni miłość mojego życia.

- Moja Mama - za to, że wspierałaś mnie od początku do końca, a przed moją obroną, stresowałaś się bardziej ode mnie. To najbardziej dobitny dowód na to, jak bardzo zależy Ci na moim szczęściu.

A na koniec, najbardziej chcę podziękować sobie. Ostatnie 5 lat było dla mnie niezwykle wymagającą, ale także piękną i wartościową przygodą. Nabyłem ogromną wiedzę kliniczną, po drodze wydałem własną książkę oraz rozwinąłem się jako człowiek. Myśląc o tym wszystkim ogarnia mnie ogromna wdzięczność, bo wiem, że zawdzięczam to przede wszystkim sobie.

To ja podjąłem bardzo nieśmiałą decyzję o studiowaniu psychologii 5 lat temu i to ja w bardzo śmiały sposób zaliczyłem ostateczny egzamin, który swoją drogą, był najtrudniejszym w moim życiu.

W ostatnich tygodniach zaniedbałem ten profil, bo ze wszystkich sil poświęciłem się nauce, ale już nadrabiam zaległości. Teraz znowu będzie mnie tutaj więcej.

Od teraz już jako psychologa.

Dawid
... Zobacz więcejZobacz mniej

JESTEM PSYCHOLOGIEM!

W końcu mogę to napisać. Po ostatnich kilku wymagających tygodniach poświęconych nauce, dzisiaj obroniłem swoją pracę dyplomową, jednocześnie uzyskując stopień magistra psychologii. Tym samym zostałem psychologiem o specjalności psychologia kliniczna i zakończyłem pewien etap w swoim życiu.

Chcę w tym miejscu w szczególności podziękować kilku osobom (kolejność nie ma znaczenia):

-dr n. med. Adam Klasik (na zdjęciu) – za pełnienie roli mojego promotora i mentora w psychologii klinicznej. Fajnie, że nasze rozmowy dotyczące mojej pracy dyplomowej były tylko dodatkiem do luźnych rozmów na różne tematy. Oby jak najwięcej takich wykładowców.

-Ala Grzenik – za to, że nasza przyjaźń trwa nadal, od momentu, kiedy na pierwszym roku, na zajęciach z technologii informacyjnych, pokazałaś mi, jak włączyć komputer (wstyd!).

-Ewa Bensz-Smagała – za to, że jesteś tak zaangażowana we wszystko, co robisz. Nasza wieloletnia współpraca jest jednym z moich najpiękniejszych wspomnień z uczelni.

-Katarzyna Kałuża - za to, że za każdym razem, kiedy się widzimy, to cieszymy się na swój widok jak dzieci. Czuję, że nasza przyjaźń będzie trwała jeszcze długie lata.

- Dominika Chabior – za to, że jesteś i mnie wspierasz. Taka kobieta jak Ty, to żywe złoto. Nie sądziłem, że tak niespodziewanie poznam na uczelni miłość mojego życia.

- Moja Mama - za to, że wspierałaś mnie od początku do końca, a przed moją obroną, stresowałaś się bardziej ode mnie. To najbardziej dobitny dowód na to, jak bardzo zależy Ci na moim szczęściu.

A na koniec, najbardziej chcę podziękować sobie. Ostatnie 5 lat było dla mnie niezwykle wymagającą, ale także piękną i wartościową przygodą. Nabyłem ogromną wiedzę kliniczną, po drodze wydałem własną książkę oraz rozwinąłem się jako człowiek. Myśląc o tym wszystkim ogarnia mnie ogromna wdzięczność, bo wiem, że zawdzięczam to przede wszystkim sobie.

To ja podjąłem bardzo nieśmiałą decyzję o studiowaniu psychologii 5 lat temu i to ja w bardzo śmiały sposób zaliczyłem ostateczny egzamin, który swoją drogą, był najtrudniejszym w moim życiu.

W ostatnich tygodniach zaniedbałem ten profil, bo ze wszystkich sil poświęciłem się nauce, ale już nadrabiam zaległości. Teraz znowu będzie mnie tutaj więcej.

Od teraz już jako psychologa.

Dawid
4 tyg. temu

Ostatnio mniej się tutaj wypowiadam, bo jestem całkowicie pochłonięty moim kolejnym życiowym celem – przygotowuję się do obrony tytułu psychologa.

Kiedy pięć lat temu decydowałem się na studia, pisałem już bloga i prowadziłem ten profil. Od tego czasu nieprzerwanie przyświeca mi jeden życiowy cel. Jedna misja, która rozpala moją motywację nieprzerwanie, każdego dnia mojego życia.

Ten cel to edukacja psychologiczna Polaków na masową skalę.

Stan zdrowia psychicznego społeczeństw na całym świecie pogarsza się z każdym rokiem – po pandemii to zjawisko jeszcze bardziej się nasiliło. Obecnie już co trzeci dorosły Polak zmaga się z większymi lub mniejszymi problemami związanymi ze zdrowiem psychicznym. To już jest prawdziwa pandemia. Pandemia chorób i zaburzeń psychicznych, która opanowała świat.

Realizuję wszystkie swoje cele zawodowe nie po to, żeby mieć pacjentów. Tu nie chodzi o stałą pracę czy o pieniądze. Jest wiele prostszych i mniej angażujących umysłowo zawodów, które mógłbym wybrać. Ja realizuję swoje cele po to, aby nabierać kompetencji. Aby poszerzać posiadaną już wiedzę. Zaczęło się 11 lat temu od pasji do rozwoju osobistego. Później kierowałem już swoje zainteresowania w stronę psychologii. Dzisiaj moim głównym hasłem życiowym jest psychologia kliniczna i to w tym kierunku planuję edukację w najbliższych latach.

Niech ten profil – oraz mój blog – będzie miejscem, gdzie można znaleźć proste, praktyczne i przede wszystkim poparte naukową wiedzą wskazówki na temat tego, jak dbać o zdrowie psychiczne. Marzy mi się grupa, na której uczestnicy wzajemnie dzielą się swoimi doświadczeniami, aby pomagać innym. Marzą mi się kilkudniowe warsztaty psychologiczne, w kameralnych grupach, gdzieś w górach, z dala od codziennej pogoni za pieniądzem i sukcesem. Marzy mi się miejsce w sieci, gdzie ktokolwiek będzie mierzył się z jakąś trudnością lub kryzysem, to znajdzie tam wsparcie. Marzy mi się lepszy świat, tak po prostu.

Ale ten świat trzeba sobie zbudować. Małymi krokami i w pocie czoła.

Ktoś może powiedzieć, że jestem marzycielem. Ktoś może napisać, że myślę utopijnie. A może nie? Historia od zarania dziejów pokazuje, że zawsze tam, gdzie ogólnie nie wierzy się, że da się coś wykonać, pojawia się ktoś, kto myśli inaczej i pokazuje, że się da. Nie wiem, czy uda mi się spełnić te marzenia, ale spróbuję.

Dla zdrowia psychicznego Polaków.

Dawid
... Zobacz więcejZobacz mniej

Ostatnio mniej się tutaj wypowiadam, bo jestem całkowicie pochłonięty moim kolejnym życiowym celem – przygotowuję się do obrony tytułu psychologa.

Kiedy pięć lat temu decydowałem się na studia, pisałem już bloga i prowadziłem ten profil. Od tego czasu nieprzerwanie przyświeca mi jeden życiowy cel. Jedna misja, która rozpala moją motywację nieprzerwanie, każdego dnia mojego życia.

Ten cel to edukacja psychologiczna Polaków na masową skalę.

Stan zdrowia psychicznego społeczeństw na całym świecie pogarsza się z każdym rokiem – po pandemii to zjawisko jeszcze bardziej się nasiliło. Obecnie już co trzeci dorosły Polak zmaga się z większymi lub mniejszymi problemami związanymi ze zdrowiem psychicznym. To już jest prawdziwa pandemia. Pandemia chorób i zaburzeń psychicznych, która opanowała świat.

Realizuję wszystkie swoje cele zawodowe nie po to, żeby mieć pacjentów. Tu nie chodzi o stałą pracę czy o pieniądze. Jest wiele prostszych i mniej angażujących umysłowo zawodów, które mógłbym wybrać. Ja realizuję swoje cele po to, aby nabierać kompetencji. Aby poszerzać posiadaną już wiedzę. Zaczęło się 11 lat temu od pasji do rozwoju osobistego. Później kierowałem już swoje zainteresowania w stronę psychologii. Dzisiaj moim głównym hasłem życiowym jest psychologia kliniczna i to w tym kierunku planuję edukację w najbliższych latach.

Niech ten profil – oraz mój blog – będzie miejscem, gdzie można znaleźć proste, praktyczne i przede wszystkim poparte naukową wiedzą wskazówki na temat tego, jak dbać o zdrowie psychiczne. Marzy mi się grupa, na której uczestnicy wzajemnie dzielą się swoimi doświadczeniami, aby pomagać innym. Marzą mi się kilkudniowe warsztaty psychologiczne, w kameralnych grupach, gdzieś w górach, z dala od codziennej pogoni za pieniądzem i sukcesem. Marzy mi się miejsce w sieci, gdzie ktokolwiek będzie mierzył się z jakąś trudnością lub kryzysem, to znajdzie tam wsparcie. Marzy mi się lepszy świat, tak po prostu.

Ale ten świat trzeba sobie zbudować. Małymi krokami i w pocie czoła.

Ktoś może powiedzieć, że jestem marzycielem. Ktoś może napisać, że myślę utopijnie. A może nie? Historia od zarania dziejów pokazuje, że zawsze tam, gdzie ogólnie nie wierzy się, że da się coś wykonać, pojawia się ktoś, kto myśli inaczej i pokazuje, że się da. Nie wiem, czy uda mi się spełnić te marzenia, ale spróbuję.

Dla zdrowia psychicznego Polaków.

Dawid
4 tyg. temu

😉 ... Zobacz więcejZobacz mniej

😉
Wczytaj więcej