buddyzm czego mnie nauczył

Buddyzm, choć istnieje od około 2500 lat, coraz częściej znajduje zwolenników we współczesnym świecie.

Obecnie we wschodnich kulturach i filozofiach znajdujemy dla siebie coraz więcej wartości. W dzisiejszym świecie, w którym jesteśmy coraz bardziej zapracowani, zabiegani i przytłoczeni codziennością, buddyzm jest jedną z tych dróg, które mogą przynieść nam chwilę refleksji i spokoju, którego tak bardzo potrzebujemy. Pomimo że filozofia buddyjska i jej podstawowe założenia powstały tysiące lat temu, wielu ludzi współczesnego świata nadal potrafi odnaleźć w nich ogromną wartość. Nie inaczej było w moim przypadku.

Kilka miesięcy temu sam zacząłem czerpać z kultur wschodu, a w szczególności właśnie z buddyzmu. Wszystko zaczęło się przypadkiem, kiedy trafiłem na książkę „Dobre pytania — dobra odpowiedź”. Napisana w formie wywiadu z jednym z wielkich nauczycieli buddyjskich, pozwoliła mi zrozumieć podstawowe założenia tej filozofii oraz dostrzec piękno i mądrości nauk, które głosił Budda. To był jednak dopiero początek mojej przygody z tą filozofią. Zagłębiłem się w nią na dobre, kiedy dostrzegłem, jak wiele wartości może mi dać — i to nawet 2500 lat po śmierci jej założyciela, księcia Siddharthy Gautamy, czyli wielkiego Buddy, jednego z najbardziej inspirujących ludzi w dziejach.

Czy jestem oficjalnym buddystą? Nie, natomiast jest to jedna z dróg, którymi postanowiłem podążać, ponieważ filozofia buddyjska najbardziej do mnie przemawia ze wszystkich systemów filozoficznych świata. Teraz po lepszym poznaniu buddyzmu wiem, że jest to dokładnie to, czego od dłuższego czasu szukałem i czego potrzebowałem. Celem tego artykułu nie jest „nawracanie” Cię w żaden sposób na buddyzm, czy narzucanie wiary w cokolwiek. Piszę go, ponieważ mogę Ci z czystym sumieniem powiedzieć, że z duchowego punktu widzenia kilka miesięcy studiowania buddyzmu dało mi więcej, niż wszystkie ostatnie lata zagłębiania się w psychologię i rozwój osobisty. I choć może brzmieć to aż nazbyt odważnie, to stwierdzam to z pełną odpowiedzialnością tych słów. I myślę, że to przede wszystkim dlatego, że buddyzm jest tak ponadczasową i prostą do zrozumienia filozofią, znajdującą z powodzeniem zastosowanie w codziennym życiu.

Dlatego chcę podzielić się z Tobą tymi naukami buddyzmu, które miały na mnie największy wpływ. Być może pomogą one i Tobie, tak samo, jak pomogły mi. Wybrałem więc 5 moim zdaniem najważniejszych nauk buddyjskich, które miały największy wpływ na zmianę mojego myślenia i podejścia do życia.

1. Rozwijaj siebie i swój umysł przez całe swoje życie

Filozofia buddyjska nie zawiera wiary w Boga, jako istoty wyższej, za to skupia się w całości na człowieku i szukaniu „boskiej cząstki” w sobie. W buddyzmie to człowiek jest najważniejszą istotą, stąd praca nad sobą, a w szczególności nad swoim umysłem, ma tutaj kluczowe znaczenie.

Buddyści skupiają się nie tylko na pracy nad swoimi czynami, ale również na pracy nad myślami i czystością umysłu. Przez medytację i skupianie uwagi na tym, co pojawia się w naszej głowie, zyskujemy stopniową, coraz większą kontrolę nad swoimi myślami, a więc również nad emocjami oraz zachowaniami. Myślę, że to właśnie dzięki podejściu skupiającym się na rozwoju umysłu i poszukiwaniu spokoju oraz harmonii w sobie, tak wielu ludzi znajduje dziś potrzebne im wartości właśnie w buddyzmie.

Ponadto w filozofii buddyjskiej najwyższym stopniem rozwoju jest osiągnięcie „oświecenia”, czyli „Nirwany”. To stan, w którym zostaje się buddą („buddha” dosłownie w języku palijskim oznacza „oświecony”). I nawet jeśli nie będziemy dążyli do tego stanu jako buddyści, warto zaczerpnąć inspirację z samego podejścia dążenia do oświecenia. Świadomy, bezustanny rozwój własnego umysłu pozwala nam z dużym sukcesem polepszyć jakość życia, a więc czerpać z niego jeszcze więcej. Jestem głęboko przekonany, że kiedy wystarczająco zadbamy o siebie, a więc również o swój spokój wewnętrzny i harmonię w życiu, możemy w bardziej efektywny sposób czynić więcej dobra dla siebie i dla świata. Jest to więc idea, z którą całkowicie się zgadzam i którą popieram.

buddyzm i filozofia buddyjska we współczesnych czasach

2. Życie ludzkie naturalnie związane jest z cierpieniem

Możesz być zaskoczony, że tak na pierwszy rzut oka pesymistyczne założenie jest częścią filozofii buddyjskiej, ale jednocześnie to jedna z najważniejszych i najpiękniejszych nauk Buddy. To pierwsza z „Czterech Szlachetnych Prawd”, czyli czterech podstawowych założeń buddyzmu. Mówi ona o tym, że cierpienie jest nieodłączną częścią życia każdego człowieka. I choć na pierwszy rzut oka takie stwierdzenie może wydawać się całkowicie pesymistyczne i przygnębiające, to w rzeczywistości jest zupełnie inaczej.

Budda uczył, że wszystko w naszym życiu jest związane z cierpieniem:

„Narodziny są dukkha, starzenie się jest dukkha, śmierć jest dukkha; rozpacz, lament, ból i napięcie są dukkha; powiązanie z niechcianym jest dukkhą; rozłąka z upragnionym jest dukkha; nieosiągnięcie pożądanego jest dukkha. Pokrótce, pięć znikających zespołów jest dukkha.”

Słowo „dukkha” oznacza w języku palijskim cierpienie, jednak nie do końca w takim znaczeniu, jakie znamy współcześnie. „Dukkha” oznacza coś więcej — to cierpienie ciała, umysłu i duszy, związane z niespełnionymi oczekiwaniami wobec siebie i świata. To rodzaj cierpienia, które towarzyszy nam przez całe życie.

Kiedy cierpimy, naturalnie czujemy się z tym źle. Staramy się więc uciec od cierpienia, a nasze działania często mają podświadomie nas od tego cierpienia oddalać. Boimy się go. Obawiamy się jego skutków. Na różne sposoby staramy się dążyć do spełnienia poczucia bezpieczeństwa, jednak zgodnie z naukami Buddy, poczucie bezpieczeństwa jest złudne. Patrząc realnie, nie da się przecież cierpienia uniknąć. Na którymś etapie naszego życia ono się po prostu pojawi, niezależnie od tego, co osiągniemy czy co posiadamy.

Budda uczy więc pełnej akceptacji wobec cierpienia. Nie unikania, nie walki, nie ucieczki, nie strachu. Po prostu pełnej akceptacji, niczym obecność starego przyjaciela, który jest z nami przez cały czas.

Dla wielu będzie to bardzo trudna do zaakceptowania myśl, ponieważ nasze ego nie potrafi akceptować „złych” rzeczy. Ego boi się cierpienia, więc naturalnie chce go unikać. Jednak dopiero kiedy w pełni zaakceptujesz to, że cierpienie istnieje i nie da się go w żaden sposób wyeliminować, wejdziesz na drogę jego oswojenia. Nie stanie się tak, że przestaniesz cierpieć. Będziesz, ale przestanie Ci to tak bardzo przeszkadzać. Będziesz wiedział, że jest ono częścią Twojego życia, tak samo, jak radość czy szczęście i zaakceptujesz jego obecność, ponieważ wiesz, że ono po prostu jest.

Pamiętam, że kiedy ja zacząłem patrzeć w ten sposób na cierpienie i starać się akceptować je, kiedy się pojawia, znacznie lepiej zacząłem je znosić. Uczucie złości, smutku czy strachu, które normalnie towarzyszyły mi bardzo intensywnie, po prostu straciły na sile. Nie oznacza to, że przestałem cierpieć — absolutnie nie. Zacząłem po prostu akceptować obecność cierpienia, a ono, jakby chcąc się odwdzięczyć za ten gest, zaczęło tracić na sile i stopniowo zanikać. Oczywiście nie udało mi się to z dnia na dzień. Do dziś czasem jeszcze mi się nie udaje. Wiem, że to proces, który cały czas trwa, jednak zrozumienie, że nie mam wpływu na pewne aspekty mojego życia, pozwoliło mi odpuścić je, zaakceptować i po prostu obserwować, kiedy się pojawiają. Zrozumienie tego było niesamowicie uwalniającym momentem, który stał się jednym z najważniejszych w moim życiu.

buddyzm i nauki buddy

3. Cierpienie rodzi się z oczekiwań

To kolejne, bardzo ważne założenie buddyzmu i jednocześnie druga z „Czterech Szlachetnych Prawd”, czyli czterech filarów filozofii buddyjskiej. Mówi ona o tym, że im większe mamy oczekiwania — czy to wobec siebie, czy innych —  na tym większe cierpienie się skazujemy.

Budda mówi w tym miejscu o „iluzji istnienia ego”, czyli naturalnym uważaniu siebie za oddzielny, konkurujący ze światem byt. Według Buddy ego jest iluzją, wynikającą z naszych oczekiwań – „nie jestem tak mądry, jak…„, „powinienem dostać…„, „on nie powinien się tak zachować…” itd. To oczekiwania rodzą cierpienie, a oczekiwania wynikają z ego. Buddysta dąży więc do „oswojenia” swojego ego, ponieważ tylko w ten sposób może wyciszyć oczekiwania, a więc również zażegnać cierpienie.

„Pragnienie wiąże z tym światem. Opanowanie pożądania wyzwala. Dzięki porzuceniu pożądania wszystkie więzy są odcinane”.

Ta nauka filozofii buddyjskiej miała chyba największy ze wszystkich wpływ na moje postrzeganie otaczającego świata. Moment, w którym zrozumiałem, że moje cierpienie związane jest z oczekiwaniami, które miałem wobec siebie i innych, był dla mnie absolutnie przełomowy.

Idąc za ciosem, zacząłem więc szukać oczekiwań, które mogą stać za moimi nieprzyjemnymi emocjami. I  znajdowałem je za każdym razem! Każde rozpoznane oczekiwanie starałem się dobrze zinterpretować i zastanowić się, skąd ono się bierze. I nic więcej. Już samo to miało ogromny wpływ na ograniczenie moich nieprzyjemnych emocji. To właśnie poznanie iluzji istnienia ego, o której uczył Budda.

4. Medytacja jest najważniejszą praktyką buddyjską

Medytacja jest pojęciem, które już samo w sobie kojarzy się z buddyzmem. Nie musi ona jednak być ściśle związana z filozofią buddyjską. Medytacja oraz praktykowanie popularnego ostatnio mindfulness (czyli tzw. uważności), coraz częściej zyskuje popularność w zachodnim świecie. Jako medytację mam na myśli skupianie uwagi na „tu i teraz”, czyli zatrzymaniu świadomości w aktualnym momencie i przyglądaniu się jej, niczym pięknemu obrazowi.

W dzisiejszych czasach stres jest jednym z najważniejszych czynników, które wyniszczają naszą psychikę oraz ciało. Zwykle prędzej czy później prowadzi on do wielu poważnych chorób i schorzeń. A stresujemy się statystycznie coraz częściej i bardziej. Medytacja jest natomiast jednym z lepiej przebadanych sposobów na walkę ze stresem oraz napięciem. Jest możliwa do zastosowania praktycznie w każdym momencie dnia i w każdych okolicznościach. Dlaczego jest ona jednak tak skuteczna? Budda świetnie ujął to w zdaniu:

„Umysł jest jak malarz. Umysł wytworzył założenia. Wszystkie istniejące światy są obrazami namalowanymi przez umysł”.

To nasze subiektywne interpretacje wywołują w nas najwięcej stresu. Medytacja uczy więc patrzenia na świat w sposób, jaki on naprawdę jest — neutralny i obiektywny. Co za tym idzie, poprzez skupienie uwagi na teraźniejszości wyciszamy również swoje ego. Przybieramy postawę neutralnego obserwatora świata, gdzie nasze przekonania — czyli to, co sprawia, że interpretujemy świat w określony sposób — po prostu wygasa.

Polecam rozpoczęcie praktyki medytacji przez skupianie się po prostu na „obserwacji” swoich myśli i uczuć. Niech te myśli przepływają, niczym sceny filmu, który obserwujemy. Z czasem staraj się coraz bardziej utrzymywać uwagę na obecnej chwili, a zauważysz po czasie, że dzieją się bardzo ciekawe rzeczy.

Ja praktykuję medytację od około roku. Robię to tylko przez kilka minut dziennie. Wystarcza mi to całkowicie do uzyskania zadowalających efektów. Już po kilku pierwszych dniach zauważyłem, że jestem bardziej „obecny” w ciągu dnia. Momenty skupiania uwagi na „tu i teraz” zaczęły często pojawiać się mimowolnie, kiedy prowadziłem samochód lub wychodziłem na spacer. Zacząłem skupiać się na obecnym momencie, przez co mogłem bardziej się nim cieszyć. To naprawdę wspaniałe uczucie, do którego warto dążyć.

To jednak nie wszystko. Największa korzyść, jaką wyniosłem z medytacji to lepsza kontrola emocji. Często, kiedy przeżywałem smutek lub złość, po prostu im ulegałem. Teraz czasami (jeszcze nie zawsze mi się to udaje), podczas odczuwania nieprzyjemnych emocji skupiam uwagę na obecnym momencie, przez co towarzyszące mi myśli odpływają, a więc emocje również zaczynają tracić na sile. Kiedy czuję np. złość z powodu jakiejś trudnej dla mnie sytuacji, staram się po prostu skupić na teraźniejszości, a nie na myślach, związanych z tą emocją. Dzięki temu zaczyna ona stopniowo zanikać. To niesamowite, jakie efekty może dać nam dzisiaj praktykowanie metody, która była znana już tysiące lat temu.

Jakiś czas temu napisałem poradnik dla osób, które chciałyby rozpocząć przygodę z medytacją. Jeżeli chcesz nauczyć się tej wyjątkowej praktyki, zapraszam Cię do przeczytania artykułu, z którego dowiesz się, jak zacząć medytować.

buddyzm jak zastosować ćwiczenia

5. Karma wraca, więc dobro też wraca

Karma jest bardzo popularnym pojęciem, w które często wierzą nie tylko buddyści, ale również ludzie wielu innych kultur, a nawet religii. Zakłada ona, że to, co robimy, ma wpływ na nasze przyszłe wydarzenia i na sposób, w jaki potoczy się nasze życie. Choć osobiście nie do końca wierzę w karmę, jako bezpośrednią przyczynę tego, co nam się przydarza, to wierzę, że działa ona w trochę inny sposób. Kiedy czynimy dobro, jest większa szansa, że zostanie to zauważone i docenione przez innych. Jako ludzie, mamy naturalną tendencję do odwdzięczania się, kiedy ktoś zrobi dla nas coś dobrego, a więc bardzo prawdopodobne, że dobry uczynek, który wysłaliśmy w świat, po prostu wróci 🙂

Z pewnością ma tutaj również miejsce mechanizm, znany psychologii jako zjawisko torowania, czyli mimowolne postrzeganie sytuacji w sposób dopasowany do naszych zachowań, myśli lub uczuć. To dokładnie to samo zjawisko, które ma miejsce, kiedy czujemy np. złość — interpretujemy wtedy inne sytuacje w sposób, który ma potwierdzić tę złość. Zajechanie drogi przez innego kierowcę zinterpretujemy pod wpływem złości np. jako jego nieodpowiedzialność i głupotę, a nie pomyślimy, że być może przydarzyła mu się jakaś awaryjna sytuacja i z tego powodu bardzo się spieszy. Kiedy czynimy więc dobro, łatwiej dostrzegamy je u innych i w korzystniejszy sposób jesteśmy skłonni interpretować sytuacje, które się nam przydarzają.

Osobiście bardzo mocno wierzę w to, że dobro wraca. Wierzę, że kiedy czynimy dobro — ale w taki szczery, bezinteresowny sposób — nie tylko czujemy się z tym lepiej, ale również inni to dostrzegają i kierują w naszą stronę wdzięczność. Odkąd zacząłem skupiać się na bezinteresownym czynieniu dobra, czuję się o wiele lepiej i odnoszę wrażenie, że przydarza mi się więcej dobrych rzeczy. I być może to zwykła ludzka wdzięczność, być może moja podświadoma interpretacja, a być może karma naprawdę działa? 😉 Nie jest tak naprawdę ważne, jak to nazwiemy. Ważne, że to istnieje i działa!

Poznałeś właśnie 5 najważniejszych nauk, które dał mi buddyzm i które wywarły największy wpływ na zmianę mojego myślenia. Jeżeli po tym artykule zainteresowała Cię ta wyjątkowa filozofia i chcesz zagłębić się w nią jeszcze bardziej, zachęcam Cię do korzystania z serwisu sasana.wikidot.com. Jest to prawdziwa skarbnica nauk Buddy, z której sam korzystam.

Napisz mi również w komentarzu poniżej, który z punktów najbardziej do Ciebie trafił i dlaczego? Jestem ciekaw Twoich wniosków!

Komentarze w “5 rzeczy, których nauczył mnie buddyzm

  1. Gosiu,

    Bardzo dziękuję. Mam podobne odczucia. Droga buddyzmu jest niezwykle wartościowa i piękna – i to pomimo, że istnieje od około 2500 lat.

    Trzymam kciuki za Twój dalszy rozwój,
    Dawid

  2. Dzień dobry,
    Dziękuję za ten wspaniały artykuł.
    Od jakiegoś czasu przeciwstawiam się tradycyjnej religii chrześcijańskiej, która wg mnie jest bardzo pesymistyczna i narzuca niewiarygodne.
    Jestem nauczycielem, który niejednokrotnie musi stanąć w obliczu trudnych sytuacji.
    Chciałabym Ci podziękować za artykuł, który napisałeś. Moje przekonania i sposób postrzegania świata skłaniają się ku filozofii buddyzmu. Chcę żyć w zgodzie ze sobą, a ścieżka którą proponuje Budda jest zarówno sensowna, jak i piękna.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Gosia

  3. Gratuluję! Wspaniale napisany tekst. Ja z filozofią buddyzmu zetknęłam się podczas mojego pobytu w Azji. Mieszkałam tam przez trzy lata. Świątynie buddyjskie dawały mi ukojenie, czułam w nich jakiś wewnętrzny spokój, a mnisi ujęli mnie swoim serdecznym podejściem do wszystkich istot: zarówno ludzi,jak i zwierząt, które buddyzm zawsze stawia na równi i człowiek nigdy nie jest tu istotą uprzywilejowaną. Zaczęłam czytać i zagłębiać się w tę filozofię może właśnie dlatego,że odnalazłam odpowiedzi na pytania, których nie dało mi wychowanie w wierze katolickiej. Poza tym buddyzm z jednej strony mówi otwarcie o cierpieniu co jest dość przerażające ale z drugiej strony nie daje nam ludziom wiecznego poczucia winy oraz tego ciągłego strachu przed wielkim wszechmogącym Bogiem. Człowiek nie żyje w ciągłym strachu przed wiecznym potępieniem. Ma świadomość, że popełnia błędy i że taka jest jego natura. Pamiętam moje wizyty w kościele katolickim z czasów kiedy byłam małą dziewczynką. Zawsze wychodziłam z niego przerażona i bardzo mnie to męczyło. Nie moglam spać po nocach, bo wierzyłam, że nawet najmniejsze przewinienie sprawi, że zupełnie dla mnie nieprzewidywalny wszechmogący Bóg pośle mnie do piekła. Ciągłe kary za grzechy, wieczne gadanie o piekle, krew baranka, gniew jedynego prawdziwego Boga, przedmiotowe traktowanie kobiet i zwierząt w Biblii, nigdy do mnie nie przemawialo. Już jako mala dziewczynka nie moglam pogodzic sie z tym, dlaczego ten wielki i milosierny Bóg nie chroni tych najbardziej niewinnych i nieporadnych, czyli zwierząt? To nie jest tak, że ja traktuję katolików gorzej. Prawdziwy buddysta szanuje każdą religię i uważa, że każdy powinien mieć wybór i podążać własną drogą. Nie traktujemy nikogo gorzej tylko z tej przyczyny, że wierzy w coś innego. Po prostu wiara w której się urodziłam i się wychowałam zupełnie do mnie nie przemawia. I myślę, że to pobyt w Tajlandii dopiero mi to uświadomił. Buddyzm jest tą drogą, którą chcę podążać. Odpowiada na pytania, na które od dawna szukałam odpowiedzi. Pozwala człowiekowi na to aby ciągle się doskonalić, a jednocześnie nie stawia go wyżej od innych istot. Cieszę się, że moja droga życiowa potoczyła się w taki sposób i że otrzymałam tę szczególną szansę od losu aby bliżej zainteresować się buddyzmem…

  4. Witaj Dawidzie,

    Ja też już wcielam w codzienność tą jakże ” oczyszczającą i korzystną dla wszystkich ” filozofię buddyjską medytując z Ajahnem Brahmem i słuchając Mistrza od paru miesięcy -:),
    wiadomo -:) te nauki- tak uroczy mają zasięg dzięki sasana.pl, taka możliwość rozwoju wewnętrznego, który tak pozytywnie nas ukierunkowuje, otwierając dla innych…..
    I jest tylko dobrze…..,

    Serdeczności,

    Katarzyna

  5. Anita, dziękuję za komentarz.

    Gratuluję odnalezienia filozofii, którą „czujesz”. Pamiętam, że mnie towarzyszyło dokładnie takie samo uczucie. Piszesz, że zakończyłaś jedną podróż i myślę, że właśnie rozpoczynasz kolejną. I to jest piękne – ta droga, którą podążamy i czego uczymy się po drodze – nawet jeśli nigdy nie udaje nam się osiągnąć celu.

    Jeśli chodzi o moją książkę, zakupić możesz ją tutaj:
    https://osobowosctoproces.pl/

    Dziękuję,
    Dawid

  6. Dziękuję Dawidzie, za ten wpis, który jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, żeby zagłębić się w filozofię buddyjską. Czuję, że mój umysł rozpaczliwie domaga się medytacji, chce się jej uczyć i poddawać. Bardzo długo szukałam filozofii, która byłaby zgodna z moimi poglądami na życie i wreszcie ją znalazłam. Czuję się jak podróżnik, który wreszcie po długiej wędrówce powrócił do domu.
    Gdzie można zakupić Twój poradnik?

  7. Tak, ten punkt też szczególnie do mnie trafia. Piękne jest to, że nie musimy ograniczać się do jednej filozofii bądź religii, tylko możemy czerpać wartość nawet z każdej z nich.

    Dawid

  8. Dziekuje, bardzo dobry text. Do mnie szczegolnie trafil punkt 3 o cierpieniu, oczekiwaniach i ego. Tez mnie bardzo interesuje ten temat, ale wlasnie tylko jako filozofia i madrosci w niej zawarte, a nie by byc buddysta

  9. Wiola, dziękuję, że podzieliłaś się swoimi odczuciami. Pozwól, że odniosę się dosyć szeroko do Twojego komentarza.

    Po pierwsze wiedz, że już zrobiłaś krok w kierunku akceptacji lęku, o którym piszesz. Dzielenie się swoimi odczuciami i chociażby pisanie o nich, jest również pewną formą ekspresji, która pozwala nie tłumić ich w sobie, a zaakceptować je i poradzić sobie z nimi. Gratuluję Ci tego.

    Czytając Twój komentarz, zwróciłem uwagę na kilka aspektów. Piszesz, że ogarnia Cię zazdrość i podziw, czytając komentarze innych, co oznacza, że porównujesz akceptację swoich emocji do innych. Natomiast porównując się do innych, wywierasz na siebie dodatkową presję. Zdaję sobie sprawę, że to naturalne, czytając te wszystkie komentarze, natomiast będzie to tylko podsycać Twój brak akceptacji. Zwróciłem też uwagę na zwrot, że masz z tym ogromny problem. To my nadajemy znaczenie konkretnym sytuacjom i to my stwierdzamy, czy coś będzie ogromnym problemem, czy może nie będzie nim w ogóle. Nie traktuj tego, jako ogromny problem, bo ogromne problemy są bardzo trudne do pokonania. W ten sposób już na wstępie utrudniasz sobie akceptację emocji. Osobiście jestem przekonany, że uda Ci się to zrobić, a nawet, że nie sprawi Ci to wiele trudności, jak tylko dotrzesz do odpowiedniego sposobu 🙂 Nasze demony z bliska, wcale nie są tak straszne, jak zwykle nam się wydaje.

    Piszesz, że marzysz o życiu w świecie ludzi życzliwych. Tutaj znowu zwracam Ci uwagę na oczekiwania i interpretację. Ja mam wokół siebie mnóstwo ludzi życzliwych, więc mogę śmiało stwierdzić, że żyję w takim świecie. Zostawiam Cię z pytaniem: Skoro nie możesz zmienić świata (bo nie możesz), to jak możesz wpłynąć na swój własny, najbliższy świat, żeby postrzegać go jako pełen ludzi życzliwych?

    Jeżeli chodzi o pozbycie się nieprzyjemnych uczuć i zapanowanie nad nimi, to zwróć uwagę w jakiej roli stawiasz się odnośnie tych emocji. Kiedy nad kimś panujemy albo pozbywamy się kogoś (celowo używam słów, których użyłaś), to stawiamy się w roli szefa-tyrana, który rozkazuje emocjom, kiedy mają prawo się pojawić, a kiedy nie. Tymczasem emocje są naszą częścią, wbudowaną w nasz mózg od milionów lat, dzięki czemu jesteśmy w stanie funkcjonować i żyć. Gdyby nie strach, którego chcesz się pozbyć, prawdopodobnie nie byłoby dziś ani mnie, ani Ciebie 🙂 Nie pozbywaj się żadnej swojej emocji, bo bez nich życie nie miałoby najmniejszego sensu. Każda jest ważna i potrzeba. Każda mówi nam o czymś istotnym. Każda sprawia, że życie nabiera barw, czasem ciemnych, ale barw. Spróbuj od dzisiaj używać określenia, że zaprzyjaźniasz się ze swoimi emocjami, a nie pozbywasz się ich. Myślę, że odczujesz od razu różnicę w ich przeżywaniu.

    Jeśli chodzi o praktykę, polecam skupić się w szczególności na medytacji, która pozwala zbudować więź emocjonalną ze swoim wnętrzem, w tym z emocjami. Medytacja uczy nas akceptacji emocji i przyglądania się im. Dzięki niej, przestajemy mieć poczucie, że emocji powinniśmy się pozbywać, a uczy nas życia w zgodzie z nimi. To wspaniałe uczucie wolności, które wniosło wiele wartości do mojego życia i którego szczerze Ci życzę.

    Serdeczności,
    Dawid

  10. Wczytuję się w Twój artykuł,czytam wszystkie komentarze i, po pierwsze, ogarnia mnie zazdrość, po drugie podziw, że potraficie tak dokładnie opisać swoje odczucia. Ja mam z tym ogromny problem. Najbardziej pragnę pozbyć się uczucia strachu, który mnie przeraża i paraliżuje. Marzę o życiu w świecie ludzi życzliwych. Póki co, wszędzie widzę fałsz i złe intencje. Pragnę pozbyć się tych uczuć albo chociaż umieć nad nimi zapanować. Potrafisz mi w tym pomóc? Wskazać kierunek? Muszę i chcę coś z tym zrobić, bo inaczej zostanie mi tylko leczenie psychotropami.

  11. Cześć Renata. Dziękuję za obszerny, cenny komentarz. Oczekiwania niestety są tym, co działa jak „paliwo” podsycające nasze – często wybujałe i przesadnie ambitne – ego. Im większe oczekiwania, tym bardziej niezaspokojone ego. Cieszę się, że odnalazłaś wartość w tym artykule i mam nadzieję, że chociaż nieznacznie pomógł Ci on okiełznać swoje wewnętrzne demony 😉

    Wszystkiego dobrego,
    Dawid

  12. Dziękuję za przejrzysty wykład.
    Weszłam na stronę, kiedy analizowałam zazdrość, przez którą bardzo cierpię, gdy inni, nawet bliscy osiągają sukcesy. Nie zawiść, nie pragnienie by tego nie osiągali lecz okropne upokorzenie, ból i złość na swoją słabość, że ja tego nie potrafię. Siła ego w tym przypadku jest przytłaczająca i jak sądzę nieodmiennie od lat wpędza mnie w problemy. Odnalazłam fragment, który ładnie sprecyzował towarzyszące temu aspekty: ” im większe mamy oczekiwania — czy to wobec siebie, czy innych — na tym większe cierpienie się skazujemy”. Oczekuję od siebie niekiedy tak wiele, że uginam się pod ciężarem obowiązków i odczuwam głęboka winę, gdy marnuję czas albo nie wykorzystuję „optymalnie” sprzyjających warunków i możliwości. Zapętlenie. Sukcesy odbieram jako naturalne następstwo wysiłku, niekiedy przypadek, potknięcia jako totalną porażkę i przejaw niezaradności, niedoskonałości czy lenistwa. Tak jakby wszystko zależało wyłącznie ode mnie. Wielkie EGO😉.
    Pozdrawiam!

  13. Dziękuję. Od dawna „krążę” wokół filozofii i myśli buddyjskiej, a teraz dzieje się coś, co mnie coraz mocniej popycha w kierunku buddyzmu. Obserwuję to z otwartością i chęcią podążania tą drogą. Ciekawie piszesz. Chcę być z Tobą w kontakcie.

  14. Ciekawy i ogólnie wartościowy tekst. Gratuluję. Jedna uwaga: Oświecenie nie jest nirwaną! To trzeba usunąć. Pozdrawiam serdecznie. T.O.

  15. Dziękuję za podzielenie się tym cennym komentarzem. Życzę Ci z całego serca, abyś potrafiła radzić sobie z trudnościami życia, pomimo syndromu DDDR. Jeżeli któryś mój artykuł dołoży do tego swoją cegiełkę, wiedz, że będę więcej niż szczęśliwy 🙂

    Wszystkiego dobrego!

  16. Dziękuję.
    Największy problem dla mnie stanowią emocje, niespełnione potrzeby. I ta złość, która się potem rodzi we mnie. Złość, która przybiera różne formy od agresji po zazdrość. I te łzy. I to „tupanie nogą”, bo nie dostałam tego co chciałam.
    Cieszę się, że trafiłam na Ciebie. Coś czuję, że jesteś dla mnie kolejnym wyzwaniem, a właściwie nie Ty, a wszystkie artykuły.
    Myślę, że pomogą mi w życiu zwłaszcza, że jestem Dorosłym Dzieckiem Dysfunkcyjnej Rodziny.

  17. Witaj,

    Oczywiście, że Ci pomogę. Z źródeł buddyjskich, z których sam korzystam to wspomniany już przeze mnie w artykule portal sasana.wikidot.com, który jest prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat filozofii buddyjskiej. Znajdziesz tam tłumaczenia książek, wywiady oraz całe wykłady wielkich mistrzów buddyjskich. Ponadto polecam na kanale YouTube wykłady Ajahma Brahma, które tłumaczone są regularnie na język polski.

    Wszystkiego dobrego i trzymam kciuki za Twoją dalszą edukację i rozwój 🙂
    Dawid.

  18. Namaste Dawidzie.

    Pożywiłam się twoimi jakże bogatymi doświadczeniami i mądrościami. To niby proste, ale nie łatwe. Mnie również od pewnego już czasu niesamowicie interesuje ta sztuka życia buddyjska. Traci jednocześnie na swojej mocy, kiedy staje się trendem, modą bądź po prostu biznesem. Szukam od pewnego czasu takiego prawdziwego źródła, książek bądź istotnych informacji o prawdziwości tego sposobu na życie, które bardzo cieszy moje serce i duszę. Chciałabym bardzo dotrzeć do takich tajemniczych skryptów, od mistrzów, ludzi, którzy podjęli to wyzwanie i bez cenzury opisali to gdzieś. Czy byłbyś w stanie mi w tym pomoc? Tak dużo jest przelewającym informacji w internecie, które jednak są bardzo często powierzchowne i kruche tym rozmiarom buddyzmu. Chciałabym zapłonąć i się wczytać, zatopić w naukach od najlepszych w tym. Uczyć się od mistrzów. Jestem dopiero takim płaczącym malutkim dzieciątkiem w w tej dziedzinie z dużymi oczami płonącymi od żaru ciekawości, inspiracji i motywacji.
    Pragnęłabym wejść w ten szeroki i jakże bezgraniczny temat ulepszania swojej drogi, aby stać się lepszą dla siebie i zarazem lepszą dla świata i innych. Czy możesz mi w tym pomoc?
    Za jakakolwiek pomoc jestem bardzo wdzieczna.
    NAMASTE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *